ZOSTAŁEM KOPACZEM

To forum służy wolnej wymianie poglądów i opinii. Ale nie będziemy tolerować szerzenia nienawiści, obrażania i obrzucania wyzwiskami innych dyskutantów oraz trollowania. Nie będzie także tolerancji dla reklamowania nielegalnych nagrań bądź innych nielegalnych produktów. Osoby nie stosujące się do tych zasad będą (bez uprzedzenia) banowane.

KLAUZULA INFORMACYJNA DOTYCZĄCA PRZETWARZANIA DANYCH OSOBOWYCH

Zgodnie z art. 13 ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych z dnia 27 kwietnia 2016 r. (Dz. Urz. UE L 119 z 04.05.2016) informuję, iż:
1) administratorem Pani/Pana danych osobowych jest Buldog - Piotr Wieteska , ul. Świętojerska 24 m 52, 00-202 Warszawa
2) kontakt z Inspektorem Ochrony Danych - wieteska@kult.art.pl
3) Odbiorcą Pani/Pana danych osobowych będą upoważnieni pracownicy administratora oraz zleceniobiorcy świadczący na rzecz administratora usługi zarządcze
4) Pani/Pana dane osobowe przetwarzane będą w celu umożliwienia Panu/Pani korzystania z tego forum internetowego na podstawie Art. 6 ust. 1 lit. a ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych z dnia 27 kwietnia 2016 r.
5) Pani/Pana dane osobowe przechowywane do momentu żądania usunięcia z subskrypcji
6) przysługuje Pani/Pan prawo do: wglądu do treści swoich danych osobowych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania a także do cofnięcia zgody oraz prawo do przenoszenia danych
7) ma Pani/Pan prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego
8) podanie danych osobowych jest dobrowolne. Brak ich podania uniemożliwia rejestrację oraz korzystanie serwisu forum

Proszę o zapoznanie się z polityką prywatności dostępną w stopce serwisu.

ZOSTAŁEM KOPACZEM

Postprzez Dorian » 26 wrz 2012, o 11:10

Ocinek 1: HANDEL

Grałem w kilku ustawionych meczach. Przynajmniej – kilka było takich, o których wiem lub dowiedziałem się po fakcie. Co ciekawe – dwa mecze odpuściliśmy już w rozgrywkach juniorskich. W sumie nie mieliśmy żadnego wyboru. Trener kazał przegrać i nie było wyjścia. W końcu trenerem Nafty Jedlicze był kolega naszego trenera : ) Generalnie, nasz szkoleniowiec wykazał się wtedy rozsądkiem, bo na boisko wybiegli trampkarze zamiast juniorów. A myśmy gremialnie grzali ławę patrząc jak Jedliczanie nie mogą poradzić sobie z takimi gwiazdami jak Plauer, Burmistrz (Matiś miał taką ksywę) i paru innych gagatków. Ale koniec końców przegraliśmy ten mecz 2:1. W nagrodę gospodarze zaprosili nas na obiad. Był koszmarny, a pani która go podawała miała wąsy jak Adam Małysz, no idento!

W następnym sezonie dość szybko zapewniliśmy sobie awans do I ligi juniorów. Okazało się, że trener ma kolegę również w Przemyślu, a że tamtejszy Czuwaj walczył o utrzymanie w drugie lidze, no to znów nie mieliśmy wyjścia. Tym razem było o wiele gorzej. Trener kazał nam przegrać mecz, którego przegrać się nie dało. W Czuwaju grali sami partacze. No tragedia. Cały plan popsuł nam wtedy Darek Kret – siermiężny obrońca, taki solidny boiskowy rzemieślnik. Nigdy wcześniej nie wykazywał się predyspozycjami strzeleckimi, ale Czuwaj był tak słaby, że… po 15 minutach było 2:0 dla nas po dwóch bramkach Darka. Łapaliśmy się za głowy, bo niemożliwością było stracenie trzech goli z Czuwajem. Oni byli zwyczajnie niepełnosprawni! Podawaliśmy im piłkę, schodziliśmy z drogi, a oni nie mogli strzelić choćby jednego gola. Pod koniec meczu nasz bramkarz zdenerwował się okrutnie i wykrzyczał do jednego z przemyskich napastników: „kurwa, strzelaj mi po krótkim!”. No i koniec końców strzelili nam te trzy bramki. Po meczu w nagrodę dostaliśmy kiełbasę z grilla. Co ciekawe, gospodarz przemyskiego klubu grillował na trybunach! Kiełba była lepsza niż obiad w Przemyślu.

W piłce seniorskiej już w pierwszym sezonie musiałem grać w ustawionym meczu. Byłem wtedy zły, bo zwolniłem się z ważnego egzaminu na studiach i nie uśmiechało mi się przegrywać. Jako, że byłem wtedy jednym z dwóch młodzieżowców w składzie, to musiałem grać cały mecz. Ja, Dalton i Loko byliśmy wkurzeni, że ten mecz mamy oddać i o mały włos we trzech nie wygralibyśmy tego spotkania. Trener widząc dobrą postawę wyżej wymienionych momentalnie zdjął ich z boiska – mnie nie mógł. No, ale wtedy w naszej drużynie grali rutyniarze, którzy wiedzieli jak skutecznie schodzi się z drogi. Strzeliłem dwa gole, ale przegraliśmy 3:2. Do dziś zastanawiam się kto wziął kasę?

Później grałem jeszcze w kilku ‘opylonych’ meczach, ale zawsze dowiadywałem się po fakcie (lub zwyczajnie się domyślaliśmy i szukaliśmy dowodów). Zresztą – miałem przyjemność grać w jednym zespole z mistrzami w tej branży. Był jeden taki, który w pojedynkę opchnął spotkanie, a Nowiny jeszcze zrobiły go bohaterem meczu. Najwyższa klasa, proszę Państwa!
Avatar użytkownika
 
Posty: 71
Dołączył(a): 4 wrz 2012, o 11:35
Lokalizacja: Kolbuszowa

Re: ZOSTAŁEM KOPACZEM

Postprzez Dorian » 26 wrz 2012, o 11:11

Odcinek 2: ZŁOTE MYŚLI

Trener to autorytet. Słowo trenera to słowo święte. W przygodzie z piłką miałem wielu szkoleniowców. Prawie każdy z nich był wielką indywidualnością. I każdy, jak jeden mąż, operował swoim własnym językiem. Najwięcej czasu spędziłem z Markiem „Menią” Lorencem. Jego wszystkie pogadanki weszły mi w baniak tak głęboko, że do dziś łapię się na tym, że mówię jego językiem.

Przede wszystkim trener Menia to najlepszy piłkarz wśród trenerów i najlepszy trener wśród piłkarzy, z którymi miałem przyjemność współpracować. Ci, którzy go znają wiedzą doskonale, że to koleś o umiejętnościach, których do dziś nie ma wielu reprezentantów Polski. Gdyby przyszło Grzesiowi Rasiakowi zmierzyć się jeden na jeden w siatkonogę z Menią, to skomlałby jak głodny piesek. Zabawnych historii związanych z Lorencem znam bez liku, ale powybieram te najlepsze.

Na odprawach przedmeczowych zwracał się najpierw do całej drużyny w kilku słowach, a później udzielał wskazówek indywidualnie każdemu z nas. Kiedy przychodziło nam grać ze słabszą drużyną nakazywał rozgrywać piłkę od tyłu i puentował: „my umiemy grać, a oni nie.” Z kolei na odprawach przed meczami z silniejszymi przeciwnikami mówił: „my nie umiemy grać, więc dupa z tyłu i szukamy szybkiego Kabla”. Najzabawniejsze były jednak te indywidualne wskazówki. Do zawodników gorzej wyszkolonych technicznie powtarzał zawsze błagającym głosem: „proszę cię, tylko, kurwa, nie myśl.” Jako że nie należałem nigdy do tych, którzy mogli dużo i szybko biegać Menia przed każdym meczem zwracał się do mnie następującymi słowami: „proszę cię, tylko, kurwa, nie biegaj! Stanij se w kole i rządź. Tylko nie biegaj.” Do obrońców często mówił: „ta nie wstydź się wybić!”

Pojęcie „kontuzja” dla trenera Lorenca nie istniało. Po prostu nie. Kiedy Boguś Makocki skręcił nogę na treningu tak, że w jednej chwili zrobiła się fioletowa, Menia nań popatrzył i rzekł: „Bodzio, przyłóż do walca, nic ci nie będzie.” Walec zawsze stał na boisku treningowym i jak się łatwo domyślić – służył do wałowania boiska. Albo inny tekst (nie pamiętam do kogo): „co? Wylew? Ja taką nogę wiązałem i trzecią ligę robiłem.” Menia nie tolerował również instytucji chlorku (do zmrażania urazów). Kiedy lekarz wbiegał na boisko z chlorkiem trener krzyczał: „łeb mu popsikaj”.
Na koniec najlepszy kwiatuszek. Przegrywamy do przerwy z Błękitnymi Ropczyce 1:0. W szatni cisza, Menia wrzeszczy, zwraca uwagę każdemu z nas po kolei dochodząc koniec końców do Wojtka Szydło. I mówi: „no, kurwa, Wojtek, tak się nie da! Klepiesz się na tym boisku jak garbaty po protezie!”

Od najmłodszych lat trenowaliśmy z trenerem Józefem Olszowym. Bardzo miło wspominam ten czas, mimo że na treningach zapieprz był taki, że wiele razy nie znosiliśmy tego ciężaru i kończyło się wymiotami. Ale dzięki temu robiliśmy wyniki. Trener Olszowy słynął z ciętego języka. Nie patyczkował się z nami w ogóle. Krzyczał na nas, na trenera rywali, na sędziów i na każdego kto znalazł się w pobliżu. Najsłynniejszy tekst poleciał w szatni w przerwie meczu, w którym Damian Cudo (Cykor, pamiętacie jego ambicję?) dostał żółtą kartkę za pociągnięcie rywala za koszulkę. Trener Olszowy wtedy rzekł tak: „Cykor, kurwa, no jak masz dostać żółtą kartkę, to upierdol chłopa tak, żeby nogę wziął pod pachę i zszedł z boiska, a nie mi tu za koszulkę ciągniesz.” Do tej pory jak ktoś dostaje głupią żółtą kartkę wspominamy ten tekst.

Trener Ryszard, o zgrozo, Zieliński. Też siał postrach. Chodziliśmy jak w zegarku. Pod jego dowództwem przegraliśmy chyba tylko dwa mecze. Nie było wyproś. Prawie po każdym treningu musiałem zostawać i robić „skip a”, bo według trenera Zielińskiego biegając nie odrywałem nóg od ziemi. Największy horror przeżywaliśmy jednak na siłowni. Trener zakładał nam takie ciężary, że zakwasy na całym ciele utrzymywały się nam tygodniami. A po siłowni jeszcze potrafił zabrać nas na halę gimnastyczną, gdzie po przekątnej musieliśmy robić żabki. Nie wierzyliśmy w sens tych treningów. Uwierzyliśmy dopiero jak przyszła liga. Wrzucaliśmy wszystkim po 7:0. Trener Zieliński nigdy, przenigdy, nie przeklinał. A co to za złote myśli bez przekleństw? ; )

Trener Huzarski też dawał czadu. Rygor jak u trenera Zielińskiego, ale dużo więcej treningów z piłką. W zasadzie wszystkie treningi były z piłką. Najlepsze teksty leciały jednak na meczach: „Przemek, w zółtych gramy.” „Zejdź z boiska, zejdź, bo nam przeszkadzasz!”, „Siara, jeszcze raz kopniesz do nich to zmiana!” I tak się złożyło, że Siarze nie wyszło zagranie. A co na to trener? Zrobił zmianę na początku meczu. Wygraliśmy, a nic na to nie wskazywało.

Lubiłem wszystkich swoich trenerów. Trener to autorytet. Słowo trenera to słowo święte.
Avatar użytkownika
 
Posty: 71
Dołączył(a): 4 wrz 2012, o 11:35
Lokalizacja: Kolbuszowa

Re: ZOSTAŁEM KOPACZEM

Postprzez LUCAS » 26 wrz 2012, o 14:44

dobre te historie - niektore epizody wydarzaja sie w wiekszosci klubow. musze sie kiedys zebrac i swoje poopisywac. mam nadzieje ze beda dalsze czesci..
DLACZEGO SA TAKIE PIEKNE,
DLACZEGO TAK ZLE DLA LUDZI,
DLACZEGO MOJE BIESZCZADY,
TAK KOCHAM I NIENAWIDZE.
Avatar użytkownika
 
Posty: 229
Dołączył(a): 4 wrz 2012, o 13:12
Lokalizacja: KROLEWSKIE WOLNE MIASTO SANOK


Powrót do FORUM


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 105 gości

cron