Niedziela 17-sty. Wrzesień jesień, bo przeplata trochę pada, trochę lata (kapelusz)
Lechoń w dziennikach:
,,Każda praca bardziej wytężona i każdy niemal wiersz naprawdę dobry okupione są tym jakby odejściem od siebie, tym powierzeniem się jakimś tajemniczym mocom, które mnie ssą jak wampiry i pozostawiają później w pustce i bez jakiejkolwiek radości z tego, co uczyniłem.”
Byłem we Wrocławiu na Pasji Telemanna do jakżeż chujowego libretta Brocksa po niemiecku w tłumaczeniu na polski, które jeszcze pogarszało sprawę. Zwijałem się jak nadepnięty wąż w ławce polskokatolickiej katedry św. Magdaleny. Na szczęście była muzyka i patrząc w posadzkę nie widać było napisów.
Telemann najpiękniejsze partie włożył w usta żołnierzy oraz motłochu, przewrotnie i sympatycznie.
Nie mogłem się zrazu skupić na słuchaniu. Przez głowę przelatywal mi październik,listopad, hotel w Guangzhou, Szanghaj, Filipiny, święta w Szwajcarii, kosmetyki małe (te do podręcznego na krótkie wyskoki), kosmetyki bazowe (bagaż główny w bazie, jak na razie nie wiadomo gdzie ona), karta londyńska, karta polska, aplikacja o kartę z Hong Kongu, gotówka taka, gotówka siaka)– słowem galimatias jak ta lala (której też ni widu ni słychu).
Po przerwie jednak i podwójnej whisky z cygarem na ulicy obok przeszło roztargnienie a poraził płaski, ckliwy prymitywizm autora libretta z żydowską winą bez żadnej zasługi w tle.
Przypomniała się młoda dziewczyna z powstania w getcie, która wchodząc do komory w Treblince obejrzała się za siebie ten jeszcze, ostatni już raz mówiąc z wyrzutem do świadka wydarzenia, że przecież ona ma dopiero dwadzieścia trzy lata…
Podobnie przeżywała swoją śmierć jej rówieśniczka, rok lub dwa przed prowadzona nago do świeżo wykopanego za ukraińską wsią dołu gdzie leżeli już w ,,układzie na sardynkę” tak samo nadzy lecz już martwi sąsiedzi, rodzina, wszyscy. Ta dziewczyna też próbowała wytłumaczyć swoim niemieckim katom, że ma dopiero dwadzieścia kilka lat i nie zdążyła jeszcze pożyć.
Cóż więc warte są te barokowe pierdoły w porównaniu z Tym? Jaką muzykę trzeba by skomponować do tej pasji? Jakiej trzeba tu Pasji!? Jakiego libretta?! Może wystarczyłby tylko szczęk i trzask karabinu przerywany rytmicznie sykiem z rur a na to wszystko aleatorycznie bezładny wrzask połączonych chórów męskich, żeńskich i dziecięcych pod prysznicem z gazu?!!
Muzyka Telemanna jest piękna, lepiej żeby jej nie tłumaczyli ot i co. W końcu był kumplem Bacha a i z Handlem było mu po drodze.
Zdarzyło mi się kiedyś obejrzeć pewien film bez dźwięku w samolocie. Byłem zachwycony, dopowiedziałem sobie parę dialogów do obrazu i wszystko grało jak ta (znowu..)lala do samego końca: wątek, podwątek, zakończenie. Po jakimś czasie obejrzałem film z fonią. Było strasznie. Bezmiar głupoty i banalności zalał całą konstrukcję obrazu i możliwego, nieskomplikowanego tekstu.
Wniosek z tego tylko jeden. Czasem warto zamknąć oczy.
,,Zażmuriti” jak mówią Serbowie.